Dioboł
Diosek
Opis

Diobła zwanego dioskiem i najduchem najczęściej spotykano na wsi. Miał on postać człekokształtną, wyraźnie jednak zdeformowaną. Posiadał rogi, a nawet niekiedy więcej niż dwa, a ponadto ogon, przy czym nogi zakończone były końskim bądź też kozim kopytkiem. Miał straszną głowe, większą, niż człowiek. Diabeł chadzał zazwyczaj nago. Był pokryty czarną lub ciemną sierścią. Jego palce u rąk i nóg były zakończone pazurami. Diobeł kręcił się po ziemi, kusząc ludzi do grzechu. Często dochodziło do różnych paktów z diabłem. Przed dioskiem chroniono się za pomocą wody święconej, która dawniej była w każdy domu
i modlitwy. Jeśli spotkało się go, trzeba było odżegnać się trzykrotnie, aby go odpędzić. Bano się wypowiedzieć słowo diabeł, żeby go nie przywołać. Częściej mówiono zły, on, zły duch. Zamieszkiwał stare spróchniałe drzewach i piece.

Czarci kamień

Niedaleko Łabęd, nad samą Kłodnicą stał kiedyś młyn. Ale ten młynarz się o coś tam
z diobłem pohatrusił, dość, że chcioł tyn młyn roztrzaskać. Jedni padali, że to było tak: — Młynarz był roz w wielkiej biedzie i nie mioł piyniędzy. Pożyczoł se od diobła, ale musiol mu za to swa dusza przepisać. No to jest tak zawsze z diobłym, on ino na takie coś wychodzi.
No i jak przyszol czas zwrotu pożyczki, dioboł wybrol sie do młynarza. Droga jednak mioł kole jednego proboszcza, a jak to dioboł, nic ino myśli o tym, jakby tu jakiejś osobie pobożnej
a świętej coś na złość zrobić. No i chycił taki wielki kamień, wzion, i już sie zamierzył, coby go proboszczowi na fara ciepnąć, jednak już czas jego mocy się kończył i zdążył ino ciepnąć na wieżo kościelne, a kamień spadł i leży w lasach kole Łabęd. Inni już zaś padają, że młynarz tyn, trzymoł sztama z diobłem i jak przyszol czas, to młynarz pedzioł diobłowi tak:

— Tóż dobrze, weźniesz mie, ale dziepiero wtedy, jak bydom liście opadować. Teraz już pod zima przyszol dioboł i pado do młynarza. — No bratku, teraz sie twój czas skończył! — A katać tam — pado młynarz — przeca jeszcze liście z drzew nie pospadały! — Jak to nie pospadały? — woło dioboł diobelskim rykiem. — No dyć nie — pado młynorz. — Patrz, widzisz tam te drzewa — i pokazuje sosny świerki, jodły — jak im liście spadną, to mie możesz wziąć. Dioboł zaklął siarczyście, chycił kamień i ciepnął go na młyn. Od tego czasu tam ten kamień leży.

Dorota Simonides, Józef Ligęza: Gadka za gadką. 300 podań, bajek * anegdot z Górnego Śląska. Katowice 1973 s. 114— 115.

Diabelska karoca

Pewnej niedzieli jedna z sióstr spóźniona szła wartko do kościoła do Gierałtowic. Obróciła się i patrzy, że stoi taki okazały Landauer (karoca). Musiałą się cofnąć z drogi, bo droga polna była wąska. Landauer stanął przed dziewczyna, a ona patrzy dwie potężne, wypucowane konie z przodu, a w środku siedzi gryfny synek w białej koszuli. Dziouszka pomyślała, że to pewnie panicz. Młodzieniec mówić do niej - Siednij dzioucha, siednij. Pewnie Cię już nogi bolą, a droga jest jeszcze daleka. Dziewczyna chciała już wsiadać, ale naraz jej się przypomniało diosek zamienio się w roztomaite postaci. I warto, wspomniałą, że trzeba się odżegnać, gdy zrobiła znak krzyża trzykrotnie od siebie karoca znikła wraz z paniczem. 

(Monika Organiściok, Chudów, zapis w 2021 r.)

Jak stolarz w Toszku oszukał diabła

Na dawnej ulicy wałowej w Toszku mieszkał przed wielu laty stolarz, który popadł w straszną biedę. By polepszyć swój los, postanowił poprosić o pomoc diabła. Pewnego razu, około północy udał się do pobliskiego lasu i tam skarżył się księciu piekła rozmaitymi mowami. Tak czynił przez trzy długie kolejne noce. Ostatniej nocy poprzedzającej święto Maryji, nareszcie odniósł sukces. Było to dokładnie o dwunastej godzinie w nocy. Akurat w tym samym czasie, gdy na ratuszowej wieży zegar wykonywał ostatnie uderzenia odmierzając północ, gdzieś
z oddali toczyło się zionące ogniem koło. Zatrzymało się spokojnie w miejscu, gdzie stał stolarz. Widząc to biedak złapał się za serce i zwrócił się do koła. To po chwili przeobraziło się i przybrało postać diabła. Jemu to stolarz przedstawił swoje życzenia. Diabeł był skłonny pomóc tylko, ale tylko wtedy, gdy stolarz zapisze mu swoją duszę. Ten nie widząc innego wyjścia tak też uczynił: Po trzech latach jego dusza powinna stać się W odpowiedzi własnością diabła. Od tej chwili żywot stolarza uległ nagłej zmianie. Działo mu się bardzo dobrze, i z każdym kolejnym dniem stawał się coraz bardziej bogatszy. Gdy jednak nadszedł trzeci rok, począł żałować swojego czynu. Pobożny, znajomy mężczyzna poradził mu aby jak najwięcej ofiarował potrzebującym jałmużny. W ten to sposób najpewniej uratuje swoją duszę. Czyniąc to, stolarz dodatkowo ufundował w pobliżu grodu klasztor. Gdy nadszedł czas rozliczenia, kiedy trzy lata minęły, zażądał diabeł obiecanej duszy. Po chwili jednak wyraźnie odczuł, że stolarz go okłamuje. Wściekły złapał potężny głaz, by rzucić nim w stolarza. Ten jednak wyślizgnął się z czarciej łapy. Błyskawicznie ponowił zamiar, lecz kamień ominął swój cel i spadł w toszeckich lasach, nie czyniąc po drodze żadnych szkód. Stolarz był uratowany, zaś diabeł nie przejął jego duszy. Klasztor natomiast dziś już nie istnieje. Po latach nieprzyjaciele zdobyli toszecki gród, i za podpuszczeniem diabła zniszczyli klasztorne zabudowania.

Karl Ernst Schellhammer: Oberschlesischer Sagenspiegel. Peiskretscham 1938 s. 165.

Diabelski kamień niedaleko Toszka

Niedaleko Toszka znajduje się ogromny kamień. Leciał z nim diabeł chcący nim zamek olsztyński obok Częstochowy skruszyć. Będąc za Toszkiem usłyszał piać koguta i musiał już kamień porzucić i do swego siedliska wracać.

Józef Lompa: Bajki i podania. Wrocław 1965 s. 217.

Kamień piekielny

Jak jo za bajtla niy boł grzeczny, to oma Ana pedziała mi tak: „jak niy bydziesz grzeczny, to pódziesz na dno piekielne i bydziesz czerwony kamiyń lizoł”. Jo się tygo czerwonego kamiynia tak boł, ale ino na chwila, bo i tak żech swoje nazgobioł.

Manfred Kaczmarczyk, 60 lat, Bojszów, zapis. w 2021 r.

Przekleństwo matki

W pewnej wsi w okolicy Toszka leży przy drodze wielki kamień. Tak lud o nim opowiada: Szła matka do kościoła. Szła też z nią i jej córka, lubo matka koniecznie żądała, oby ona w domu została. Nie chciała jej córka słuchać, rzekła więc do niej matka: — Bodajżeś na tym miejscu skamieniała! — I tak się natychmiast stało, co ten kamień ma znaczyć.

Józef Lompa: Bajki nr 84 s. 217

Diosek przeszkadza w drodze na chrzciny

Dawniej mówiono, że gdy mieszkańcy Chudowa jeździli do Gierałtowic ochrzcić dziecko to na drodze często atakował diosek. Gdy wozy zbliżały się do miejsca, gdzie dzisiaj stoi krzyż, konie stawały dęba i forskały. Dioboł nie chciał przepuścić koni, aby bajtle ochrzcić, bo chciał mieć je dla siebie. Chciał mieć najduchów, żeby mu pomagały.

Monika Organiściok, Chudów, zapis w 2021 r.

Nocna wizyta dioska

Starka była w połogu w izbeczce z najmłodszą córką, a jej chop na szychcie. O północy drzwi się same otworzyły, a w progu stoi postać diosek. Pamiętała, co jej mama mówiła, że zawsze w domu musi być kropielniczka, aby zły duch nie wszedł. Zerwała się wartko z łóżka, czym prędzej do drzwi, odżegnała go i znikł. Dioboł bał się święconej wody.

Monika Organiściok, Chudów, zapis w 2021 r.