Heksa
Czarownica
Opis

Była to stara, brzydka, zgarbiona i brudna kobieta, miała czasem chustę na głowie. Zawsze z miotłą i czarnym kotem. Wierzono, że mogą one klątwy różne sprowadzać, latać na miotłach, maselnicach, czy nawet piecykach. Nikt nie chciał spojrzeć czarownicy prosto w oczy, bo bał się rzuci na niego zły urok. Heksy często psuły i odbierały krowom mleko swoimi specjalnymi magicznymi metodami między innymi dojąc sznur na płocie, czy idąc o świcie miedzą i ciągnąc worek, co miało spowodować przejście mleka na krowę czarownicy. Podobno heksy spotykały się z diabłem w środę o północy, aby knuć i złorzeczyć.

Czarownica z Żernicy

W Żernicy, w gliwickim powiecie przed laty, w rozwalającej się chacie mieszkała bliżej nieznana stara kobieta. Pełniła ona w wiosce rolę miejscowego medyka, lekarza. Każdy odczuwający zdrowotne dolegliwości przychodził do niej by się leczyć. Owa staruszka zalecała ludziom różne zioła, które zbierała w pobliskim lesie. Jej dom sprawiał dziwne wrażenie. Wszędzie znajdowały się suszone zioła zaś na stole leżała trupia czaszka. Na piecu wylegiwał się czarny kot z ognistymi oczami, a na barku staruszki siedział kruk. Wszyscy z tego powodu tłumaczyli sobie domyślając się, ze staruszka musi być czarownicą. Kobieta ta była zarazem bardzo złośliwą i zawistną. Nie mogła ścierpieć, gdy innym ludziom powodziło się lepiej W wiosce mieszkała pewna bardzo uczciwa i pracowita rodzina, którą szczególnie nienawidziła. Pech chciał, ze jeden z synów miał chore oko. Matka poszła z chłopcem do czarownicy z prośbą o pomoc. Ta ucieszyła się, radując się, ze teraz może swój nienawiść ostudzić. Zamiast pomóc spowodowała, ze chłopiec całkiem oślepł. Smutek był w rodzinie był wielki. Niedługo później staruszka zmarła. Od tego czasu słychać było nocami żałosny jęk sowy. Ludzi mówili i myśleli, że to głos czarownicy, która przez swój niecny występek, nie może w grobie zaznać spokoju

Karl Ernst Schellhammer: Oberschlesischer Sagenspiegel. Ein Bild von der Geschichte und dem Volkstum der Heimat. Peiskretscham 1941 s. 165-166.

Opowieść o czarownicach z Kotulina

Dawniej ludzie wierzyli, że w Kotulinie żyją czarownice, że są one bardzo mądre, umieją rozmawiać ze zmarłymi i odprawiać rozmaite czary. Mieszkańcy znali jednak również sposoby, jak taką czarownicę rozpoznać, bo mogła ona bardzo zaszkodzić, zarówno ludziom, jak i zwierzętom. Z tej przyczyny wszyscy się ich bali i bronili przed nimi jak mogli — np. w chlewach i oborach wieszali święte obrazki albo nabierali łopatką z pieca odrobinę żaru, na to kładli poświęcone ziele, a potem okadzali tym izbę. Czarownice potrafiły się też zmienić w żaby. Kiedy wskoczyła taka do domu, dzieci musiały zamykać usta, żeby nie zepsuły się zęby, a dorośli — strzec się choroby. Wszystko dlatego, że czarownica mogła rzucić urok. Co ważne — nie wolno było zabić takiej żaby ani wyrzucić jej z izby, ale należało posadzić ją na łopacie do pieczenia chleba i wynieść bardzo daleko za dom. Jeszcze do niedawna w Kotulinie istniał zwyczaj, zgodnie z którym nie wydawało się ani mleka, ani masła, ani niczego innego z gospodarstwa przed i po zachodzie słońca, bo — jak wierzono — nieprzestrzeganie tego zakazu gwarantowało nieszczęście. Opowiem wam o pewnej gospodyni, której jedyna krowa, mimo starań i opieki, nagle przestała dawać mleko. Bardzo martwiło to kobietę, bo nie miała czym nakarmić siebie ani swoich dzieci. Tymczasem sąsiadka, która nie miała krowy, opływała w dostatki. Kobiecie nie dawało to spokoju, poszła więc do niej w odwiedziny. Wyszła do sieni, patrzy i nie wierzy własnym oczom — na płocie sąsiadki wisi sznurek, sąsiadka go doi, a ze sznurka mleko się leje. Wtedy zrozumiała, że jej sąsiadka była czarownicą. Okradana kobieta szybko posłała chleb do starej gospodyni, z prośbą, żeby go „zażegnała”. Od tej pory jej krowa znów dawała mleko. 

opow. Małgorzaty Mrozek — ze zbiorów Beaty Grochli