Utopek
utopiec
Opis

Utopek był demonem wodnym. Dobre Utopki pomagały ludziom, ostrzegały przed niebezpieczeństwem, burzą i gradem. Natomiast złe wciągały pijaków do wody. Utopcami stawały się osoby, które utonęły. Wyobrażano sobie go, jako małego stwora, a jego ciało było koloru zielonego. Między palcami miał błonę. Ubrany był zazwyczaj w fioletową koszulę i czerwone spodnie. Jego nieodłącznym elementem była fajka. Spotkać go można było nad stawem, jeziorem, czy rzeką. Stał na moście albo w jego pobliżu i czekał na przechodzących w pobliżu ludzi, szczególnie upodobał sobie pijanych mężczyzn. Czasami przybierał postać przedmiotów marzeń, którymi chciał przyciągnąć kobiety - pończochy, wstążki, dziecko - zabawka, lalka, mężczyzna - fajka. Utopce oddalając się od wody traciły swoją magiczną moc. Można je było pokonać uderzając lewą ręką.

Opa Gajda to boł masorz. Łon miyszkoł w Laczy [Łączy – B. K.-G.]. Rołs pojechoł na handel do Pyskowic kupić świnia. Jak wracoł z tygo torgu, to się okazało, że musi jechać jeszcze do Rudna załatwić jakieś sprawunki i tam zagodoł się ze znajomym i napoczło się ściymniać. Niy chcioł jechać przez Bojszow, bo to dłuższo droga, pojechoł do dom po zadku, czyli przez tory koło Dymbow [nazwa zbiornika wodnego na obrzeżach Bojszowa – B. K.-G.] a potym na Lacza mioł skryncić. Jak boł koło Dymbow, narołs wskoczoł mu na fora, na kozła jakiś chopek. Zrobioła się tako mgła, że Gajda nic niy widzioł. Drogi niy boło widać wcale. I łon tak błondzioł a chopek mu godoł, kaj mo skryńcić. Narołs chopek pedzioł, że już są na miejscu i Gajda mu odpedzioł „Bog zapłać”. I jak to pedzioł, to chopek się stracioł, mgła się straciyła i ujrzoł droga na Lacza a w rynce mioł końskie bulytko. Opa myśloł, że to trwało ino chwila, ale się okazało, że już rano jest. Czyli łon cało noc błondzioł w ty mgle. Łon się dopiero wtedy domyśloł, że tyn chopek to utopek boł.

Stefania Krawiec, 65 lat, Bojszów, zapis. w 2021 r.

Utopek i grajek

W Toszku stał niegdyś bardzo stary młyn, w którym jednak nikt nie czuł się dobrze. Nocami bowiem słyszano w zabudowaniach wiele różnych głosów i straszne jęki. Pewnego razu do młynarza przyszedł grajek i zaproponował, że wypędzi znajdującego się tam utoplca. Młynarz przystał na propozycję i obiecał grajkowi sowite wynagrodzenie. Wszyscy mieszkańcy Toszka mieli przyglądać się wypędzeniu utoplca, więc zgromadzili się w młynie. O północy przyszedł utoplec z zamiarem wciągnięcia grajka do wody. Ten jednak zaczął lewą ręką grać na instrumencie, później także lewą ręką uczynił znak krzyża, złapał długie źdźbło słomy, zrobił lewą ręką trzy węzły i przywiązał utoplca do kaflowego pieca. Następnie powiedział mieszkańcom młyna, iż nie mogą dać utoplcowi nawet kropli wody. Pewnego dnia jednak, młynarz i jego małżonka udali się do pobliskiego miasta, a ich mała córka pozostała sama w domu. Podczas zabawy dziewczynka podeszła do pieca. Wtedy przywiązany do pieca utoplec poprosił o szklankę wody, którą dziewczynka chętnie przyniosła. Gdy utoplec wypił wodę, znikł i już więcej nie był w młynie widziany.

Richard Kühnau: Schlesische Sagen.

Utopek morderca

W Przyszówce, dawnej kolonii leśnej należącej do Łabęd, południową porą szło pewnego razu kilkoro dzieci kąpać się. Kąpieliskiem była glinianka, pozostałość po wyrobisku, w którym niegdyś wybierano glinę. Jeden z chłopców, który nie umiał dobrze pływać, utonął. Pozostały dzieci natychmiast pobiegły do swych domów i przyprowadziły na miejsce zdarzenia dorosłych ludzi. Ci połamali chleb, następnie wybrali jego środek i wstawili w to miejsce palące się światło, czyli palącą się, poświecona świecę. Chleb razem z tak zwanym „światłem życia” puszczono na wodę. W miejscu, w którym chleb zatrzymał się, znajdowały się zwłoki chłopca. Jeden z przybyłych mężczyzn, który dobrze umiał pływać, skoczył w głębię wody i wyciągnął je na brzeg. Powiadano, że chłopca pod wodę wciągnął utoplec ubrany w czerwone spodnie.

Richard Kühnau: Schlesische Sagen

Przeprowadzka Utopka

Dawniej w Wilczy mieszkało dwóch utopków. Jeden z nich przekludzał się do Kuźni Nieborowskiej. Poprosił jednego z furmanów, żeby pomógł mu przewieźć rzeczy. Mały chopek w czerwonej mycce powiedział, że na koniec dobrze mu zapłaci. Konie miały problem uciągnąć cały dobytek Utopka, zdawało się, że waży on niczym tona węgla. Kiedy dojechali na miejsce utopek szybko znikł, a na pace furman zauważył tylko liście. Był on zdenerowoany, że zamiast zapłaty, stwór narobił mu marasu. Za każdym razem, jak przeklinał Utopka z wozu spadały liście. Gdy dojechał nazod zauważył, że jeden liść wciąż leży na pace, wziął go do ręki i zmienił on się w złotą monetę. Zrozumiał wówczas, że wszystkie te liście były zapłatą, ale jego słowa sprawiły, że wiatr je wszystkie zwiał.

Erwin Sapik, Wilcza, zapis w 2021 r.

Spotkanie z Utopkiem

W dzieciństwie bajtle wraz z rodzicami i sąsiadami poszli zbierać owoce nad rzeczką. Na kamieniach położono wiadra wypełnione zebranymi jarzynami i owocami. Wszyscy rozeszli się kontynuować dalej pracę, a nad rzeczką zostały dwie sąsiadki. W pewnym momencie słychać było krzyk, wszyscy się zbiegli patrzą a wiader nie ma, a kobiety krzyczą, że na kamieniu obok nich stoi Utopek. Mały chopek zaraz znikł, tak szybko, jak się pojawił.

Marian Kapol, Pilchowice, zapis w 2021 r.

Utopku co przi młynie siedzioł

Tyn Utopek durś lynkoł ludzi kierzi szli do Młyna a tymu Młynorzowi durś na bzdury robioł: to niykej do mąki najszczoł (nasikał) i Młynorz musioł jom wyciepać potym. Abo tyż niykej zaczimoł te koło młyńske bo sie legnoł i szłapami łoszperowoł (zapadł sie) o te koło i zaczimoł wszystko i durś yno robioł mu na bzdury i tak aże tym Młynorz sprzedoł cołki Młyn i wyjechał do Ameryki.

Teresa Szymońska, Sośnicowice, zapis w 2021 r.

Utopek zamienił się w świetliki w karbidce.

Wracał w czasie deszczu ojciec na kole z szychty, ale na mostku szedł piechty, bo był niezbyt stabilny i śliski. Naroz światełko samo się zaświeciło, zszedł zdziwiony, bo wiedział, że zgasił je, aby knot nie zmókł. Fater długo szedł. Ojciec padoł: - Ida, ida, ida, ale durch mi świeci. Gdy się rozwidniło myśli sobie - kaj jo richtig jes. Okazało się, że Utopek go wyprowadził, aż do drogi na Ornontowice. Cieszył się niezmiernie, gdy wrócił do domu cały przemoczony.

Monika Organiściok, Chudów, zapis w 2021 r.

Utopek w młynie nad Kłodnicą

Na Kłodnicy na granicy Przyszowic i Makoszowy stał dawniej młyn. Do młyna często łaził Utopek, który często przeszkadzał w pracy i blokował koło młyńskie. Chodził do miechów dziury robić. Młynarz się często denerwował i chciał się pozbyć złośliwego stwora. Pewnego wieczora pogasił wszystkie światła w młynie, schował się i czekał na pojawienie się Utopka. Gdy ten pojawił się i znów zaczął niszczyć, młynarz złapał jego ręce w imadle i powiedział mu, że już jeśli przestanie nawiedzać jego młyn puści go wolno. Już nigdy więcej Utopek nie pojawił się młynie.

Monika Organiściok, Chudów, zapis w 2021 r.

Utopek na moście w Chudowie

W Chudowie Utopka można było spotkać na moście. Ojciec często wracał z szychty południowej na kopalnie normalną drogą, ale od czasu do czasu szedł przez ten mostek, żeby skrócić drogę. Pewnego razu, gdy po robocie poszedł do szynku na piwo wracał zaś przez mostek i coś go pyrtło. Wtem sobie przypomniał, że nie wolno iść łożartym przez mostek, bo Utopek je ogromnie zły na pijoków i kryką go chycił. Wiedział już na przyszłość, że następnym razem wracając z szynku wybierze inną drogę.

Monika Organiściok, Chudów, zapis w 2021 r.

Piyrwy to tymi utopkami bajtli straszyli. Wszyscy ło nich godali, ale nikt ich niy widzioł. W Bojszowie utopek piyrwy mioł miyszkać w Bojszowce pod mostkym kole Patra [ul. Szkolna – B. K.-G.]. Jak się przełazioło w pobliżu, to łon się niy wychyloł spod tygo mostka, ale ino tak wodą pluskoł na ludzi. Tosz wszyscy wiedzieli, że to utopek i drako uciekali. A małe dzieci to szyrokym łukym te miejsce omijały, bo wiedziały, że utopek może je fasnońć i do wody wciongnońć. Jo tyż żech sie tygo utopka za bajtla boł.

Kurt Kaczmarczyk, 85 lat, Bojszów, zapis. w 2021 r.

To musiało być na początku lot 30.XX wieku. Moj opa Maksymilian Jeglorz jeździoł na zolyty do omy Any. Łon musioł wiynkszość drogi jechać na kole wzdłuż rzeki Bojszowki. Jak jechoł w nocy do dom, to zawsze tak choby kaczki w ty wodzie pluskały. Pluskało, pluskało, niy i łon rołs się zatrzimoł i patrzi do wody a tam nic niy ma. Żodnych kaczek tam niy boło a dali pluskało. I nastympnym razym już się boł, bo myśloł, że to utopek się czai. Jak zaś jechoł, to zaś słyszoł te pluskanie i łon luftplompa wzioł, żeby tego utopka w łeb walnońć jak się pokoże i tak pomału przeszoł kole tygo miejsca a potym drapko na koło wskoczoł i do dom uciekoł. Tak tygo utopka sie boł. Tak mi godoł opa Maks jak jo żech boł mały.

Manfred Kaczmarczyk, 60 lat, Bojszów, zapis. w 2021 r.

Utopiec z Kotulina

Niegdyś niemal w każdej wsi stał młyn, było tak też w Kotulinie. Obok młyna płynie woda i jest tam mostek, a pod nim mieszkał utopiec, którego bardzo należało się wystrzegać. Kiedy utopiec widział, że idą ludzie, szybko wyskakiwał, skakał, klaskał i obiecywał pokazać coś fajnego. Ale biada tym, którzy dali się skusić i zaciekawieni szli nad wodę lepiej przyjrzeć się temu człowieczkowi w czerwonej marynarce — bo utopiec ich topił. Opowiadał mi o tym mój dziadek, który też widział utopca, ale oparł się jego kuszeniu.

opow. Ewalda Ćwielonga ze zbiorów Beaty Grochli

Utopki z Nieborowic

Pewna gospodyni z Nieborowic zaoszczędziła trochę pieniędzy i wysłała męża na targ po prosiaka. Gospodarz lubił sobie wypić. Jak zobaczył, ile żona dała mu pieniędzy, to zaczął przeliczać, ile można za nie kupić wódki. Dróżka prowadziła przez łąkę nad rzeką. Gospodarz zobaczył, że po łące biega mała świnka. Złapał ją, wsadził do worka i cieszył się na myśl, ile będzie mógł za zaoszczędzone pieniądze kupić butelek wódki. Ponieważ przy drogach grasowały bandy złodziei, więc pieniądze schował do worka ze świnką. Kiedy szedł przez kładkę na rzece, świnka w worku zaczęła strasznie rozrabiać. Gospodarz zatrzymał się, żeby sprawdzić, co się dzieje. Wtedy worek wpadł do wody. Gospodarz został na mostku bez  świni i pieniędzy. Z wody wynurzył się uśmiechnięty utopek i zagrał na nosie. Gospodarz zrozumiał, co się stało. A co go czekało w domu — lepiej nie mówić. Utopki potrafią się zmieniać w psa, konia i świnię. Nie lubią pijaków i im najczęściej robią psikusy.

kalendarza Sagen aus Neubersdorf, Kr. Tost — Gleiwitz z 1937 r.

Utopki z Leboszowic

Do młynarza w Leboszowicach często przychodził utopek. Był to mężczyzna niskiego wzrostu, miał czerwone buty i czapkę. Młynarz dawał utopkowi coś do zjedzenia, czasem porozmawiali. Jednak jeżeli młynarz był zajęty i nic mu nie dał, to utopek z zemsty robił różne psikusy: blokował koło młyńskie, podnosił lub opuszczał śluzę i na koło młyńskie szło za dużo lub za mało wody. Pewnego razu utopek nie zastał młynarza, a młynarzowa zamiast go ugościć, pogoniła szmatą. Utopek uciekł. Kiedy młynarz wrócił do domu, młynarzowa powiedziała, że przegoniła utopka na cztery wiatry. Młynarz złapał się za głowę, powiedział, że czeka ich nieszczęście, bo utopek na pewno się zemści. Nie czekali długo. W Bierawce utopiła się im córka.

opow. Gerarda Ogiermanna

Utopki ze Stanicy

Nikt już w Stanicy nie pamięta, skąd przyszły do nas utopce. Te najwcześniej u nas mieszkające miały postać psa lub zająca, o sierści nieco zielonkawej. Nieczęsto wychodziły z wody lub szuwarów. Kiedy były głodne, przybierały postać krasnoludków i pomagały młynarzowi w pracy za odrobinę pożywienia. Takie to utopki mieszkały jednak w bardzo odległych czasach. Potem snuły się po tutejszych bagniskach głównie złośliwe utopce. Nikt tak dokładnie ich nie widział, wychodziły bowiem po zmroku i światłami — latarniami wskazywały wędrowcom drogę. Często jednak zwabiały ich w głębokie zapadliska i topiły lub dla zabaw, wodziły wędrowców całą noc po bagnie. Najczęściej spotykało to powracających z wiejskiej karczmy mocno „wstawionych” gospodarzy, więc wątpić można, czy z tym błądzeniem utopce miały naprawdę coś wspólnego. Odeszły ze Stanicy utopce po osuszeniu tutejszych bagien, co działo się setki lat temu. Jedna z legend tłumaczy, dlaczego stanickie utopce opuściły nasze stawy. Działo się to w czasach, kiedy do Stanicy zaglądali z taborem Cyganie. Ich ulubionym miejscem postoju była łąka obok stawu, a ulubioną rozrywką — gra na skrzypcach. Uwielbiały utopce słuchać cygańskiej muzyki i ze smutkiem żegnały cygański tabor. W końcu zapragnęły same nauczyć się gry na skrzypcach. Zgodzili się Cyganie udzielić im lekcji gry, lecz pod warunkiem, że utopce zgodzą się na obcięcie im długich paznokci, które przeszkadzałyby im w grze. Zabrali się Cyganie do roboty w ten sposób, że wkręcili utopcom palce w imadła i pilnikami spiłowali szpony. Krzyki utopców słychać podobno było aż w sąsiednich wioskach. Obraziły się na Cyganów okropnie i poprzysięgły im zemstę. Pochowały się w wodzie i czekały na okazję. Zdarzyło się w końcu, że wybrali się Cyganie łodzią na spacer po stawie. Rzuciły się wtedy utopce na łódź, chcąc ją zatopić wraz z pasażerami. Zobaczyli Cyganie, że śmierć bliska, a wtedy jeden z nich, chcąc okazać, że się ich nie boi, zdjął spodnie i pokazał utopcom goły zadek. Ten widok skojarzył się utopcom z imadłem i wpadły w taki popłoch, że uciekły ze stawu i nikt ich już nigdy w Stanicy nie widział.

opow. Andrzeja Knapika

Utopek z Knurowa

Utopek najpierw mieszkał w Knurowie koło mostku Knurowianki za stawem Lorenca (dziś i staw, i Knurowianka zniknęły pod ziemią, a w tym miejscu powstał park). Był złośliwy i przez mostek przepuszczał tylko mężczyzn. Kobiety ściągał z mostku do wody albo taplał w błocie. Nawet gdy kobieta szła z mężem, to coś rzucał jej pod nogi albo obrzucał błotem. Utopek zawziął się też na mężczyzn, którzy wracając z gospody u Lorenca albo kopalni skracali sobie drogę przez podmokłe Lorencowe łąki. Do północy pozwalał im przechodzić, ale jak któregoś spotkał później — już mu nie darował. Potem utopek przeniósł się pod most niedaleko chałupy Kuczery. Spokorniał i zmienił się bardzo — mówią, że to stary Kowol go oduczył straszyć ludzi. Utopek uwielbiał buty — gromadził je i naprawiał pod mostem. Dzieci idąc do szkoły często słyszały stukanie utopka i wtedy szybko biegły drogą — byle minąć most. Z nastaniem zimy przychodziły na utopka ciężkie czasy. Wtedy utopek szedł do gospodarzy — Kwitka lub Lończyka i mówił: „Dejcie mi hyrtom-pyrtom, a jak sie wypyrtom, to wom za tyn hyrtom przipyrtom”. Starzy gospodarze wiedzieli, że chodzi o „tragacz” (wózek na dwóch kółkach do przewożenia trawy i zielska). Utopek wrzucał buty do tragacza i spod mostku przeprowadzał się na strych Kuczery. Gdy Kuczera znajdował na podwórzu porzucony tragacz, wiedział, że ma gościa w domu. Utopek nikomu nie przeszkadzał — czasami tylko Kuczera słyszał stukanie. Musiał się jednak pilnować, żeby nie pić wódki, bo wiedział, że utopki nienawidzą pijaków. Utopek za to, że mógł przezimować u Kuczery, bawił się z dziećmi. Niekiedy stara Kuczerka przez drzwi słyszała, jak w izbie, gdzie zostawiła dzieci same, rozlegają się śmiechy i żarty. Dzieci łapały utopka za długie zielone włosy, zdejmowały mu czerwoną czapkę, szczypały go w zielony nos i klepały po brzuchu. Utopek zaśmiewał się i majtał ubranymi w czerwone rajtuzy nogami. Jak tylko Kuczerowa wchodziła do izby, utopek uciekał — tylko deski podłogi skrzypiały. Kiedy przychodziła wiosna i robiło się ciepło, Kuczera pożyczał tragacz i wystawiał go na podwórze. Potem znajdował go pod mostem. Wiedział już, że utopek się wyprowadził.

opow. Stefanii Grzegorzycy